Im mniej czasu, tym więcej da się zrobić... Jest np. taki dzień kiedy właściwie nie ma się w planach nic poza koralikowaniem, myśli sobie wtedy człowiek "ho ho ho ileż to ja dziś narobię" i jak na złość: nić się plącze, koraliki lecą z rąk albo pękają, miesza się ich kolejność w sekwencji do tego plecy zaczynają boleć, oczy łzawić, nogi drętwieć... Jak dobrze pójdzie to uda się wykonać połowę planu...
Na drugiej stronie medalu zaś widnieją dni takie jak wczorajszy: blisko cztery godziny wyrwane z rękodzielniczego życiorysu na poczet wędrówek po przybytkach służby zdrowia, a mimo to udaje się nie tylko plan zrealizować, ale nawet go wyprzedzić...
Dziwne, dziwne, aczkolwiek mile widziane... Może powinnam zaplanować więcej dni w których wszystko pali się w rękach... Byle tylko wytrzymać nerwowo...
czwartek, 11 grudnia 2014
wtorek, 9 grudnia 2014
Na dobry początek
Zajmuję się rękodzielnictwem (to ci niespodzianka ;)) odkąd tylko byłam w stanie użyć swoich rąk do czegoś więcej niż tylko niezbornego machania mającego oznajmić że jestem głodna albo czas zmienić pieluchę.
Do niedawna jeszcze było to ulubione hobby głęboko zakorzenione w pasji do koloru i "dłubania", ale z przyczyn różnych (nie tylko kwadratowych i podłużnych) zajęło mi też inne obszary życia...
Przejęcie owo nastąpiło w sposób częściowo planowy a częściowo, jak się okazuje, nieco zbyt chaotyczny - stąd blog: zawsze łatwiej i zborniej myślało mi się na papierze (tutaj chyba raczej na klawiaturze... w każdym bądź razie w formie pisemnej), a ewidentnie jest jeszcze mnóstwo spraw do przemyślenia...
Zresztą: skoro hobby numer jeden przeniosło się z obszaru "hobby" na obszar "cała reszta życia", to sferę zajęć wykonywanych dla przyjemności bez większej celowości może zawłaszczyć pisanie.
Mam nadzieję że ewentualnym czytelnikom też jakąś przyjemność sprawię, albo chociaż wywołam uśmiech...
Miłego dnia życzę :)
Do niedawna jeszcze było to ulubione hobby głęboko zakorzenione w pasji do koloru i "dłubania", ale z przyczyn różnych (nie tylko kwadratowych i podłużnych) zajęło mi też inne obszary życia...
Przejęcie owo nastąpiło w sposób częściowo planowy a częściowo, jak się okazuje, nieco zbyt chaotyczny - stąd blog: zawsze łatwiej i zborniej myślało mi się na papierze (tutaj chyba raczej na klawiaturze... w każdym bądź razie w formie pisemnej), a ewidentnie jest jeszcze mnóstwo spraw do przemyślenia...
Zresztą: skoro hobby numer jeden przeniosło się z obszaru "hobby" na obszar "cała reszta życia", to sferę zajęć wykonywanych dla przyjemności bez większej celowości może zawłaszczyć pisanie.
Mam nadzieję że ewentualnym czytelnikom też jakąś przyjemność sprawię, albo chociaż wywołam uśmiech...
Miłego dnia życzę :)
Subskrybuj:
Posty (Atom)