środa, 4 marca 2015

Długo nie pisałam, bynajmniej nie dlatego że zapomniałam o istnieniu tegoż bloga – raczej wręcz przeciwnie: pamiętałam o nim zbyt wyraźnie i wisiał nade mną jak wyrzut sumienia...
Problem polega na tym, że chciałam aby był ciekawy, ale kiedy zaczęłam poważnie rozmyślać o tym co by ciekawego napisać...
Historyczne fakty o biżuterii można znaleźć wszędzie, są książki, są strony, są trivia...
O tym że koralikowanie stanowi moją wielką pasję i radość życia już pisałam na początku, nie ma sensu się powtarzać tym bardziej że byłoby to wredne w stosunku do osób, które może mają pracę mniej satysfakcjonującą...
Chwalić się nowymi wyrobami? No ale to już robię i na stronie sklepu i na buce... Pisać o nich coś więcej, oczywiście mogę, ale że inspirację często czerpię z życia codziennego i prywatnego a blog miał być służbowy, to trochę nie po drodze... Zresztą raczej wątpię żeby kogoś obchodziło skąd się biorą moje pomysły, ostatecznie nie żyję na wulkanie i nie wiążą się one z jakimś rewolucyjnymi przygodami...
Popodglądawszy trochę innych koralikowych blogów pomyślałam że mogłabym może wrzucać tutoriale, ale tu się sprawa rozbiła o mój umysł którego idea tłumaczenia polega na „no bierzesz i robisz kwiatek, znaczy najpierw robisz płatki potem zszywasz i masz”, ewentualnie „robisz kostkę a potem ją zakulasz”...
Wszystkiego po trochu? Pewnie na tym się skończy...
Z ciekawszych odkryć tego tygodnia mogę podać to, że geomekulki świetnie się nadają do wykorzystywania nadmiarów nitki z innych wyrobów...
Problem z nimi polega na tym że nie ma jak ich umieścić w sklepie ponieważ nie wyobrażam sobie sposobu na ich bezpieczne wysłanie... Cha ... Zdecydowanie muszę poszukać pośrednika w realu...



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz