Klątwa istoty nieśmiałej, do udziału w którejś edycji kufra czaiłam się od dawna, ale jakoś nigdy nie starczyło mi tupetu – że nie wspomnę o narzędziach typu blog, fanpage czy temu podobne których zwyczajnie nie miałam, teraz gdy się ich dorobiłam a na dodatek padł temat wróżki jakoś nie mogłam się powstrzymać...
Czy w Waszym przypadku też jest tak że
kiedy coś robicie (albo choćby zobaczycie) wasz umysł
automatycznie przeskakuje w tryb opowieści? Opłotkami zdążam do
powiedzenia tego, że wykonana przeze mnie wróżka to Wróżka z
Przeszłością...
Dawniej wróżki wyglądały bardzo
ludzko poza tym że były mniejsze i posiadały napęd lotniczy,
jednak w miarę jak ich środowisko naturalne ulegało degradacji
wróżki pomału ewoluowały aby chronić się przed toksynami z
powietrza ich skóra (z wyjątkiem twarzy której używają do
kontaktu mimicznego i dłoni które muszą pozostać zręczne i
giętkie) stała się korowata, a stopy przekształciły się w
pokryte łuską szpony którym nie straszne żadne plamy oleju,
benzyny czy mydlin... Zauważyliście że wylewam pomyje głównie na
tematy motoryzacyjne – to dlatego że moja Wróżka ma traumę: gdy
była młodą ciekawską istotką buszującą po lasach bez głębszego
celu usłyszała bardzo ciekawy odgłos i podążywszy za nim
niestety stała się ofiarą wypadku mopedowego, od tamtej pory
serdecznie nie cierpi wszystkiego co posiada koła i z zapałem
oddaje się rozrywkom typu posypywania silników pyłem ze swoich
skrzydełek (a jak wszyscy wiedzą mechanika i magia niespecjalnie ze
sobą współgrają). Ponieważ wróżki są malutkie ich czas
(relatywnie do ludzkiego) płynie dość szybko, o czym wspominam
ponieważ swojej wróżce musiałam trzy razy zmieniać garderobę
aby nadążyć za najnowszą wróżkową modą i w końcu musiałam
się zadowolić klasyką, która nigdy nie przebrzmieje...
Jeśli spytacie mnie jak zrobić taką
wróżkę to zacznę płakać... Jak każde moje wyjaśnienie
tutorial zabrzmi „no, bierzesz koraliki, nić i robisz wróżkę”.
Pomóc może znajomość ściegów: peyote, cegiełkowego,
herringbone (ndbele, rybiej ości), technik nettingu i grzywkowania –
przynajmniej tych użyłam ja... No i może jeszcze dodam że lepiej
nie nastawiać się na prędki sukces: ta czupurna dama zajęła mi
14 godzin (na czas przerw wyłączałam stoper, więc mowa o 14
godzinach samego koralikowania), następna prawdopodobnie pokazałaby
się wcześniej, ale nie wiem czy się drugi raz porwę na taki
maraton...
Ach i oczywiście zapominam nadmienić:
Wróżka jest wisiorem, ale równie dobrze może być zwykłą
figurką, stoi o własnych siłach jeśli tylko dobrze wyważy się
jej fryzurę :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz